|
Jakie zdziwienie może wywołać samochód z rowerową tablicą rejestracyjną pędzący po Warszawe ? Mógł to wiedzieć jedynie inż. Adelta. pracownik fabryki silników motorowerowych. Wykonywał on wtedy testową jazdę trójkołowcem braci Knawów, gdy zatrzymany został przez policję. Zdarzyło się to wszystko pierwszego dnia lata 1939 roku, kiedy to bracia przejechali z Kielc do stolicy zaprezentować swoje motoryzacyjne dzieło. Wiedział on, że wprawne oko "władzy" nie przegapi takiego detalu jak rowerowa tablica rejestracyjna. Zastanawiał się tylko na ile zatrzymanie jego wynikało z ciekawości, a na ile z chęci sprawdzenia, któż mógł być tak bezczelny wieszając ją na samochodzie. Tego chyba się już nikt nie dowie. Faktem natomiast jest, że jakiekolwiek tłumaczenia inż. Adelty niewiele pomogły. Dopiero podniesienie pokrywy i prezentacja silnika motorowerowego rozwiała wątpliwości. Po usatysfakcjonowaniu policji mógł on ruszyć dalej "cyklonetką - bo jak inaczej nazwać połączenie motoroweru i samochodu. Jeśli podejdziemy do tego matematycznie, to ze skrzyżowania jednośladu z dwuśladem możemy otrzymać jedynie trójślad.
Ideą braci Knawów; twórców tego hybrydu, było stworzenie pojazdu, który byłby łatwy w obsłudze. pozwalał na wygodne podróżowanie przynajmniej dwóm osobom wraz z bagażem i co najważniejsze, aby był tani w eksploatacji i dostępny dla zwykłego amatora motoryzacji. Powstał, więc trójkołowiec napędzam jednocylindrowym dwusuwowym silnikiem o pojemności 98 cm3 z Zakładów Steinhagcn i Stransky. Komfort jazdy; z zmożenia, miot być jedynie niewiele większy niż na motocyklu. Nie możemy już niestety tego sprawdzić, ale na pewno nikt nie oczekiwałby luksusów po tym małym dwumiejscowym kabrio. Motorowery w tym czasie nie potrzebowały rejestracji motocyklowej, byty więc zwolnione od podatku drogowego, a do prowadzenia ich nie wymagano prawa jazdy. Dlatego trójkołowiec z silnikiem "setki" był bardzo sprytnym i ekonomicznym rozwiązaniem.
Bracia poświęcali na swoje "dziecko" każdą wolną chwilę po pracy. Pełnosprawny prototyp udało im się wykonać w ciągu 7 miesięcy. Główny konstruktor trójkołowca - Eugeniusz Knowa na co dzień był mechanikiem samochodowym, Wacław - monterem elektrykiem. a Jan - księgowym. Wszystkie rozwiązania konstrukcyjne (oprócz silnika) wymyślili sami i sami też je wykonali w garażu wyposażonym jedynie w podstawowe narzędzia i obrabiarkę (również własnej konstrukcji).
Mieli oni swój cel i chcieli go do końca zrealizować. Ich marzeniem, jak każdego konstruktora, była produkcja seryjna. Przy pomocy szefów fabryki silników motorowerowych, panów Steinhagena i Stansky'ego udało im się poczynić pierwsze kroki i umówić na prezentację samochodu z ówczesnym Ministrem Przemysłu i Handlu inż. Morawskim. Po obejrzeniu trójkołowca Minister wyraził swoje uznanie dla pomysłu i wytrwałości konstruktorów. Stwierdził, że jako pojazd małolitrażowy może być zwolniony z rejestracji motocyklowej i samochodowej, lecz ze względu na swój rozmiar i co za nim idzie - wielkość udziału w ruchu drogowym, do prowadzenia cvkolnetki będzie wymagane prawo jazdy.
Bracia szacowali, że za trójkołowca w produkcji seryjnej trzeba będzie zapłacić około 1500 zł. Zapowiedziana cena była bardzo niska. Na tamte czasy była to suma porównywalna z ceną motocykli, nie mówiąc o samochodach pełno wymiarowych. które bytu kilkukrotnie droższe
Nikt wtedy jeszcze nie wiedział, że lato tego roku nie zakończy się spokojnie. Być może wojna pochłonęła pojazd, albo też szczątki jego leżą gdzieś zapomniane. A bracia Knawowie. Czy mieli jeszcze szansę pokazania swoich zdolności, czy może podzielili losy swojego trójkołowca? Gdyby nie nadchodząca burza wojenna. polska motoryzacja mogłaby się poszerzyć o jeszcze jedną konstrukcję, która w naszych czasach byłaby odnawiana i pokazywana na zlotach ... starych samochodów czy motocykli.
|